Odkąd sięgam pamięcią, w moim życiu zawsze obecna była sztuka. Będąc córką artysty malarza, od dnia moich narodzin, poprzez dzieciństwo i młodość, dorastałam wśród jego słów i obrazów, jego formy malarskiej, wśród szeptów i głośnych dyskusji o nich z innymi.

Choć już wtedy, czułam nieodpartą potrzebę wyrażania swoich myśli, uczuć i emocji poprzez artystyczną twórczość, dopiero niedawno, na nowo, odnalazłam potrzebę „opisania” rzeczywistości we własny, indywidualny sposób.

Stojąc  przed  czystym,  zagruntowanym płótnem budzi się we mnie niepokój i poczucie, że nie podołam, nie potrafię, że nic z tego nie będzie. W tym napięciu trwam aż do tej jednej chwili dokonanego odkrycia i kierując się słowami van Gogha, staram się już nie unikać tego, czego nie potrafię, właśnie po to, aby dowiedzieć się, w jaki sposób osiągnąć cel. Być może z tego chaosu i bólu powstaną kiedyś obrazy dobre?

Malarstwo jest dla mnie drogą, której linia horyzontu wciąż jest daleko. Jest długą podróżą, w trakcie której chciałabym znaleźć własny, oryginalny, poruszający znak ekspresji, i jednocześnie takie źródła inspiracji, które będą uskrzydlać mnie do pracy twórczej.  

Czasami, zanim zacznę budować obraz, długo zastanawiam się jakim tematem lub problemem chciałabym się zająć, innym razem jego pomysł kiełkuje w mojej głowie od dawna. Pomimo pierwotnej idei, nigdy nie wiem do końca, co się na nim pojawi, w jakim kierunku będą podążały przekształcenia, jak będą zmieniać się barwy i przestrzeń. Z każdym pociągnięciem pędzla, oddaję się coraz to nowym odkryciom i jest to niezwykle ekscytujące.

Poszukując twórczych rozwiązań, staram się, aby język ekspresji nadał energii mojemu obrazowi i poruszył dogłębnie jego odbiorcę. Chcę, aby moje obrazy były odbiciem moich przeżyć i doświadczeń, a ich forma i kolor pozostawiały odbiorcy możliwość własnej interpretacji. 

W centrum moich poszukiwań malarskich jest głównie człowiek w różnych sytuacjach życiowych. W człowieku najbardziej dostrzegalne są emocje, które czasami wręcz teatralnie, uwidaczniają się na jego twarzy. Dlatego punktem wyjścia moich studiów malarskich uczyniłam autoportret, aby następnie przejść do całej postaci ludzkiej.

Malując autoportret, staję jakby na scenie, aby świadomie lub nie przekazać o sobie jakieś informacje odbiorcy. Mogę „mówić” o swoim życiu, wyglądzie, stanach ducha. Jedną cechę uwydatniam, drugą ukrywam. Stawiam sobie pytanie; „w jaki sposób chcę wyrazić siebie?” Namalowanie własnego portretu nie jest łatwe, ponieważ „(…) trudno jest poznać samego siebie”, jak mawiał Vincent van Gogh. 

Tworząc portret, nie chcę malować pięknych, realistycznych twarzy, chociaż dają one odbiorcy przyjemność związaną z odbiorem estetycznym, bo w sztuce nie chodzi o to, aby naśladować widzialne. Chcę poszukiwać takiej interpretacji, która uchwyci i ukaże istotę charakteru człowieka, i tegoż odbiorcę przynajmniej zadziwi. Dlatego, interesują mnie portrety poruszające i skłaniające do refleksji, portrety wyrażające niepokój, ból, smutek lub przedstawiające fizyczne niedoskonałości.

Picasso powtarzał, że „obraz żyje tylko dzięki temu, kto go ogląda.” Stając przed portretem, odbiorca zajmuje miejsce, w którym wcześniej stał jego twórca. Może poczuć to, co czuł artysta tworząc obraz. Chciałabym, aby zatrzymując się przed moim portretem zadał sobie pytanie: Jaka jest twarz, która na mnie patrzy? Czy wyraża jakieś emocje? Czy wywołuje jakieś emocje we mnie? W końcu, aby zastanowił się nad kolorem, może nad kompozycją, przeanalizował ograniczoną przestrzeń płótna, w której przedstawiona została postać. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że zatrzyma się przed nim tylko wtedy, kiedy siła wyrazu oglądanego płótna, nie pozwoli mu wpaść w realistyczną przeciętność.

W malarstwie ważne jest dla mnie również utożsamianie się z mistrzami malarstwa, a przez to podejmowanie z nimi dialogu. Mój sposób malowania siebie lub portretowanych osób, zmienia się w zależności od inspiracji. Niezwykle mocno pociągają mnie smutne, pełne bólu twarze modeli Picassa okresu niebieskiego, ale także te zniekształcone, zdeformowane z czasów kubistycznych eksperymentów, dostojne i zamyślone twarze Modiglianiego, jak i poddane ostremu światłu postaci de la Tour’a, malowane jakby od niechcenia, oszczędne w środkach portrety Czapskiego, ikonowe twarze Nowosielskiego i w końcu tajemnicze dla jednych, a dla mnie tak czytelne, bliskie i wciąż obecne postaci z obrazów mojego taty. Lubię odwoływać się do kompozycji, kolorystyki lub motywów moich mistrzów, uczę się od nich.

W moim odczuciu, w malowaniu, istotna jest świadomość poszukiwania, wykonania choćby jednego małego kroku w kierunku znalezienia własnej, indywidualnej formy wypowiedzi malarskiej.

W momencie kiedy ją odnajdę, odkryję, będę mogła nazwać się twórcą.

Barbara Białogłowicz

Barbara Białogłowicz
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.